czwartek, 14 lipca 2016

7 prawd o porodzie

Od mojego porodu minęły już prawie 2 miesiące, a ja dopiero znalazłam czas i, prawdę mówiąc, natchnienie do napisania tego posta. Jak byłam w ciąży, koleżanki chętnie opowiadały mi o swoich porodach. Skupiały się jednak głównie na komplikacjach, jakie się u nich pojawiały. Przed porodem nie bałam się bólu, ale właśnie tego, że coś może pójść nie tak, dlatego drastyczne historie wypuszczałam drugim uchem. O porodzie zwykle mówi się, że boli, że trzeba to przeżyć, że prababki jakoś dały radę, że o wszystkim się zapomina, jak dziecko ląduje na Twojej piersi itd. ale nie mówi się o tym, na jaki level poród potrafi wkroczyć.

Zacznę od krótkiego wprowadzenia o tym, jak poród przebiegał u mnie:
- do szpitala pojechałam, jak miałam skurcze co 5 minut (na tamtą chwilę mało bolesne), było to w 39tc+4
- po przyjeździe miałam 1,5 cm rozwarcia i taki stan utrzymał się jeszcze przez kilka godzin
- w sali porodowej spędziłam prawie 12h od 1:00 w nocy do 11:45
- o 4:00 rano i o 6:00 poczułam znaczne nasilenie skurczów, które były coraz bardziej bolesne
- mimo naturalnych metod przyspieszenia porodu, jak kąpiel i ćwiczenia na piłce, rozwarcie nie postępowało (przez 9h zwiększyło się jedynie o 1 cm)
- nie miałam znieczulenia zewnątrzoponowego - prosiłam o nie, ale postraszono mnie wstrzymaniem akcji porodowej, a ja chciałam to już mieć za sobą
- po 9h podjęto decyzję o przebiciu pęcherza - po tym poród rozpoczął się w ciągu 1h
- parcie trwało 15 minut
- miałam nacięte krocze

- synek ważył 3490, mierzył 56 cm i dostał 10 pkt.

Co ważne, podczas całego porodu nie było żadnych komplikacji, które mogłyby zagrozić mi lub dziecku. Parcie było krótkie, miałam małe nacięcie, dziecko urodziło się zdrowe. Jednak mimo to mój poród, choć minęły już 2 miesiące, wspominam jako coś potwornego. Dlaczego? Wywnioskujesz z poniższych punktów.

Zatem, kochana przyszła mamo, przedstawiam Ci 7 prawd o porodzie :) To zestaw moich przemyśleń i subiektywnych opinii. Absolutnie nie chcę Cię straszyć. Mam tylko nadzieję, że pozwoli Ci to lepiej się przygotować psychicznie do porodu (ale też połogu) i że dzięki temu nic Cię w jego trakcie nie zaskoczy. Pamiętaj, czytasz to na własną odpowiedzialność ;)

No to zapnij pasy. Ruszamy.

1. PORÓD BOLI. I TO BARDZO.

Zacznę od tego, że podczas porodu odczuwasz bóle różnego rodzaju. To, co wspominam najgorzej, to skurcze porodowe w pierwszej fazie porodu (czyli zanim dojdzie do pełnego rozwarcia i zacznie się parcie). Niestety miałam bóle krzyżowe, a one są podobno bardziej bolesne niż te "z brzucha". Jak już pisałam wyżej, u mnie bóle nasiliły się o 4:00, potem o 6:00 rano. Już wtedy myślałam, że nie dam rady, że nie wytrzymam. Byłam po całej nieprzespanej nocy. Nic nie jadłam (położne zgodziły się jedynie na to, żebym zrobiła gryza batona energetycznego, bo nie można jeść, w razie jakby trzeba było poddać pacjentkę narkozie). Ale to, co nastąpiło po przebiciu pęcherza, przeszło jakiekolwiek wyobrażenie. Ból był potworny. Przy każdym bólu wyłam, ściskałam mojego Męża i płakałam. W pewnym momencie z bólu i zmęczenia pojawiły się również wymioty. Tak, tak. Ale o tego typu rzeczach będzie w punkcie 4 ;) W każdym razie ból, jaki nastąpił po przebiciu pęcherza, oceniam na 9 w 10-punktowej skali. Dychę bym dała, jak by doszło jeszcze wyrywanie paznokci. Tak czy siak, aby oszczędzić sobie tego bólu, sprzedałabym matkę i siostrę, a psa dorzuciła w gratisie. Później od mojej położnej dowiedziałam się, że bóle towarzyszące wywoływaniu porodu są o wiele silniejsze, bo wtedy wszystko dzieje się szybciej. Mi w ciągu godziny rozwarcie skoczyło z 2,5 cm do 10. Musiało boleć. 

Wracając jednak do rodzajów bólu. Czymś innym są bóle parte, czyli te, które pojawiają się w drugiej fazie porodu. Co bardzo ważne, rozpoczęcie drugiej fazy porodu z pewnością rozpoznasz, bo będziesz miała, delikatnie mówiąc, nieodpartą ochotę załatwić się i nie będziesz w stanie nad tym zapanować ;) Spokojnie, zazwyczaj organizm już do tego czasu zdąży się oczyścić. Ja do toalety musiałam iść już przed wyjazdem do szpitala, a podczas pierwszej fazy porodu dostałam rozwolnienia. Takie parcie oznacza, że dziecko mocno naciska na odbyt, bo szykuje się do wyjścia. Nie przestrasz się tego (tak jak ja ;)). Przeciwnie! Powinnaś się ucieszyć, bo to znaczy, że masz pełne rozwarcie i teraz pójdzie jak z płatka. Bóle nadal są, ale trochę inne. Masz wrażenie, że wszystko dzieje się poza Tobą. Tak naprawdę ciało samo prze, a ty musisz tylko trochę mu pomóc ;) Tej części nie wspominam źle, tym bardziej, że położna mówiła, że jeszcze parę takich parć i mały będzie już z nami. Wiedziałam dzięki temu, że jednak dam radę wytrwać jeszcze troszkę :) W tej części porodu zadzieje się coś niesamowitego. Jak tylko położna wyjmie już dziecko, nagle przez kilka sekund nie będziesz nic czuła, żadnego bólu, żadnych dolegliwości. To jest tak wspaniałe uczucie, że szkoda, że ta chwila nie trwa wiecznie.

Bo nie trwa. I tu przechodzę do kolejnego bólu, a mianowicie szycie krocza (jeśli Ci je natną lub samo pęknie). Samego nacięcia nie czułam, ale szycie już tak. Najpierw jest ukłucie, bo krocze jest znieczulane. Niewiele jednak mi to dało. Krocze boli i będzie bolało jeszcze przez parę tygodni. Ten ból jest jednak nieporównywalny do skurczów porodowych.

Nieprzyjemne jest również...hmmm... jak to nazwać... ugniatanie brzucha przez położną. Dzieje się to już po urodzeniu dziecka i łożyska, więc nie należy mylić z chwytem Kristellera. Chyba chodzi o pobudzenie macicy do obkurczania i sprawdzenie przez powłoki brzuszne, czy wszystko jest ok.

Ostatnia rzecz to drgawki. Może nie jest to ból, ale pewna dolegliwość, która często się pojawia. Trzęsie Ci się całe ciało i nie możesz nad nim zapanować. To normalne. Powodem są zmęczenie/emocje/chłód w sali lub wszystko na raz. Mnie trzęsło prawie przez cały poród. Najlepiej się w miarę możliwości czymś okryć.

2. PORÓD MOŻNA ZŁAGODZIĆ.

Czyli jest światło w tunelu ;) To, co wbijają nam do głowy o oddechu w szkołach rodzenia, to bardzo ważna wiedza! Nie bagatelizuj tego. Ja to trochę olewałam, bo myślałam sobie, że przecież oddychać i tak trzeba ;) A tu klops. Przy każdym skurczu nabierałam głęboko powietrza i wstrzymywałam oddech. A to nie pomaga. Wręcz przeciwnie. W pewnym momencie zaczęłam robić to, co mówiła mi położna. I tu złota myśl, która powinna tak naprawdę być osobnym punktem: SŁUCHAJ POŁOŻNEJ. Serio. Ona wie, jak Ci pomóc. Korzystaj ze wszystkich proponowanych wspomagaczy typu piłka, termofor, kąpiel, gaz itp. Może coś z tego Ci pomoże. Mi pomógł gaz - dzięki temu, że słuchałam położnej, jak mam oddychać przez rurkę, uregulowałam oddech i rzeczywiście ból był mniejszy. Pomaga też opieranie się rękoma o drabinki w lekkim zgięciu i krążenie biodrami. Kąpiel z kolei nie tyle łagodzi ból, ile pozwala Ci się choć trochę zrelaksować. Położnej słuchaj też przy parciu. Mimo że sugerowany przez nią sposób oddychania (przy wydechu takie przerywane "dyszenie") brzmi dość komicznie, to bardzo pomaga i pozwala na sprawny poród. A to jest najważniejsze.

3. PORÓD ODZIERA Z INTYMNOŚCI.

Nie pamiętam, gdzie ostatnio czytałam, że nie ma co się napuszać, przecież wiadomo, że do porodu trzeba zdjąć majtki :) To oczywiste. Na pewno żadna z nas nie lubi badań ginekologicznych. A tu trzeba się przygotować na to, że podczas porodu takich badań jest chyba z kilkanaście i to robionych przez różne osoby. Najpierw po przyjeździe bada Cię lekarz, który kieruje Cię albo od razu do sali porodowej, albo na oddział (jeśli uzna, że jeszcze za wcześnie na poród). W sali porodowej  położna dość często sprawdza Ci rozwarcie. Poza tym, co jakiś czas przychodzi lekarz i robi to samo. Jak często to się odbywa, nie wiem, bo dość szybko straciłam rachubę czasu. Położna chyba co godzinę, lekarz rzadziej. Jeśli rodzisz kilkanaście godzin, masz jak w banku, że trafisz na zmianę dyżurującego personelu. Jak tak policzę, to mnie podczas porodu (I i II fazy) "oglądało" ok. 6 osób. W sali poporodowej jeszcze więcej. Niestety jedyny minus szpitala, w którym rodziłam, było to, że "nowe" osoby w ogóle się nie przedstawiały - dzień dobry, proszę rozłożyć nogi, 2 cm, do widzenia. Podobnie jest, jak już leżysz w sali poporodowej. Dzień dobry, kołderka do góry, psik psik octeniseptem (lub nie), do widzenia. Nie ważne, że na sali jest kilka innych kobiet, które widzą to, co masz pokazać położnej. Jeszcze inna sprawa to kąpiel. Kąpiel podczas porodu czy pierwszy prysznic po porodzie odbywa się z obstawą położnej. Jesteś oczywiście w stroju Ewy, no ale przecież baba babie równa. Coś co dodatkowo potęguje to, że możesz czuć się zawstydzona, to wszelkie wydzieliny, które pojawiają się podczas porodu, ale o tym w kolejnym punkcie ;) Tak czy siak, trzeba to przeżyć. Prawdę mówiąc, będziesz tak zmęczona, że będzie Ci wszystko jedno, kto Ci gdzie zagląda ;)

4. PORÓD JEST... OBLEŚNY.

Wiedziałam, że poród do pięknych i estetycznych nie należy, ale tylu płynów wydobywających się z mojego ciała nigdy bym się nie spodziewała. Pot, krew i łzy. Do tego wymioty, wizyty w toalecie i resztki wód płodowych ze skrzepami krwi, które jeszcze jakiś czas wypływały ze mnie po przebiciu pęcherza. Ale to nie koniec, ciało będzie Ci się oczyszczać jeszcze podczas połogu. Przez kilka tygodni (!) będą się z Ciebie wydostawały tzw. odchody poporodowe. Nawet nazwa jest obleśna. A fe. Zawsze powtarzam, że dla mnie poród to dwie sfery: duchowa i cielesna. Duchowa jest wspaniała, oto rodzi się Twoje upragnione i wyczekiwane dziecko. Sfera cielesna za to jaka jest, każdy widzi w tym i powyższych punktach. Powiem krótko, jeśli przy swoim partnerze wstydzisz się, przepraszam za wyrażenie, puścić bąka, to lepiej nie zabieraj go ze sobą na salę, bo może się przerazić ;) A może właśnie powinien być? Przełamalibyście wszelkie krępujące bariery ;) I tym oto sposobem przechodzimy do kolejnego punktu.

5. PORÓD TO PRZEPRAWA DLA DWOJGA.

Nie warto rodzić w pojedynkę. Obojętnie czy to będzie Twój mąż, chłopak, mama, teściowa, kumpela, siostra czy doula, dobrze mieć kogoś obok. Oczywiście polecam rodzić z przyszłym tatą, bo mimo różnych trudów porodu jest to niezapomniane przeżycie, a przecięcie pępowiny z pewnością buduje bliskość ojca z dzieckiem. Decyzja kogo i czy w ogóle kogoś zabierzesz, jest Twoja. Miej jednak na uwadze to, że położna nie jest z Tobą cały czas. A jeśli zrobi Ci się niedobrze? A jeśli nie będziesz miała siły sama iść do toalety? A jeśli trzeba będzie wezwać pomoc, a Ty nie będziesz mogła sięgnąć po przycisk? A jeśli zacznie się parcie? Partner jest też niezastąpiony przy skurczach porodowych - można się na nim oprzeć czy ściskać jego rękę. To też pomaga. I na koniec punktu jedna uwaga, poród jest też trudny dla partnera. Chce pomóc, ale nie wie jak. Bądź dla niego wyrozumiała. Ja jestem choleryczką i myślałam, że będę wredna dla Męża, ale tak się na szczęście nie stało. Chyba byłam zbyt zmęczona ;) Jak już bardzo cierpiałam, poprosiłam go tylko, żeby nic do mnie nie mówił i mnie nie głaskał. Też tego pewnie doświadczysz. Twoje ciało będzie tak przestymulowane, że każdy dodatkowy bodziec będzie Cię drażnił.

6. PORÓD TO NIE KONIEC.

I tu Cię zawiodę. To, że urodziłaś w bólach, to jeszcze nie wszystko. Jeszcze trochę musisz pocierpieć, bo taka to już natura kobiety. Wspomniałam już coś o połogu. Trwa ok. 6 tygodni - oczywiście u jednej może być krótszy, u drugiej - dłuższy. To czas na zagojenie ran, odpoczynek, unormowanie różnych procesów i powrót do jako takiej formy. W tym czasie będziesz odczuwać różne dolegliwości. Po pierwsze, będzie Ci się goiła rana po nacięciu lub po cesarce, jeśli będziesz oczywiście miała coś takiego. Mi rana po nacięciu goiła się ok. 6 tyg (po tym czasie nie czułam już szwów), ale prawdę mówiąc, coś tam jeszcze odczuwam do tej pory. Po drugie, Twój organizm będzie się oczyszczał, czyli będziesz miała coś w rodzaju bardzo intensywnego okresu. Przez pierwszy tydzień potrzebowałam podkładów poporodowych, potem już mogłam przejść na podpaski (uwaga: nie można używać tamponów). Mój organizm oczyszczał się przez 4 tygodnie. Jak będzie u Ciebie? Nie wiem, ale raczej nie planuj wyjazdu na plażę po 2 tygodniach. Po trzecie, już po porodzie będziesz czuła skurcze połogowe, coś jak bóle menstruacyjne, świadczące o obkurczaniu się macicy. Szczególnie będą odczuwalne podczas karmienia, ale nie są bolesne. Po czwarte, Twoje piersi będą bardzo wrażliwe, bo dziecko cały czas będzie się uczyło je odpowiednio chwytać. Ja jestem 2 miesiące po porodzie, a nadal mnie bolą. Po piąte, na kilka dni po porodzie pojawi się nawał mleczny, czyli laktacja ruszy pełną parą. Nawał potrafi być bardzo bolesny. Ja ryczałam z bólu. Moje piersi zwiększyły się chyba o 2 rozmiary, były ciężkie i twarde, a mleko lało się z nich litrami. Lekką ulgę przyniósł ciepły strumień prysznica skierowany na piersi. Podobno pomagają okłady z kapusty i odciągnięcie nadmiaru mleka laktatorem. Po szóste, będziesz w piersiach odczuwać mrowienie. Jest to tzw. skurcz oksytocynowy świadczący o produkcji mleka. Jest to odczuwalne nawet po połogu. Dziwne uczucie, ale nie boli ;) To chyba tyle dolegliwości. I tak dużo, prawda? ;) Spoko, przeżyłaś poród, to już chyba nic nie jest w stanie Cię złamać ;)

7. PORÓD TO KWESTIA INDYWIDUALNA.

Przeraziły Cię te wszystkie punkty? To teraz Cię pocieszę. Nie każda mama źle znosi poród i połóg. Nie każda mama ma takie silne bóle, nie każda ma nacinane krocze, bolesny nawał itd. Są takie szczęściary, które rodzą swoje pociechy w parę godzin i to jeszcze przy znikomym bólu. Ostatnio na moim profilu na Facebooku zrobiłam małą sondę, którą znajdziesz TU. Spójrzcie poniżej na wyniki. Zdecydowana większość mam dobrze wspomina poród. Zastanawiam się tylko, na ile rzeczywiście natura je oszczędziła, a na ile zadziałała zasada "czas leczy rany". Jakkolwiek by nie było, wyniki są optymistyczne :)
 

Jeśli chcecie jeszcze trochę poczytać o porodzie, o fazach porodu, o reakcjach ciała, sposobach łagodzenia bólu itd. TU jest to ładnie opisane, choć bardzo delikatnie ;)

Dziewczyny, jeśli poród jeszcze przed Wami, życzę Wam dużo zdrowia i wytrwałości. Jak widać po mnie, można to przeżyć ;) A po porodzie nie ma już czasu się nad sobą rozczulać, bo ktoś inny jest w tym momencie ważniejszy :)


12 komentarzy:

  1. Za kilka dni pewnie urodze ;) nie przerazily mnie te słowa ani w 1% ;) Nie wiem czemu ale psychicznie czuje się gotowa na poród. Zdaje sobie sprawę, ze to boli ale coz- masz babo placek ;) Wszystko jest do przeżycia i mam nadzieje ze moja Alicja wszystko mi wynagrodzi ;) Jednak takie obiektywne spojrzenie dało mi dużo do myślenia. Zazwyczaj kuzynki/ciotki/koleżanki mówią mi: "nie dasz rady" "to jest takie obrzydliwe".. Nie boje się. Nie mogę się wręcz doczekać ;) codziennie mowie do swojego Łukasza "moglabym juz rodzic" ;)- szalona matka wariatka ze mnie ;) Poród na pewno do przyjemnych nie należy. Nie wygląda on "smacznie".. I przy mnie także będzie narzeczony. Nie boje się ze się do mnie zniechęci. Potrzebuje jego pomocy i wierze ze dzięki jego obecności Poradze sobie lepiej. Ja bardziej się boje nadali gości do szpitala. Bo uważam ze szpital to nie cyrk a i ja nie chciałabym żeby w stanie poporodowym oglądały mnie obce osoby, oprócz narzeczonego, siostry, moich rodziców. Nawet nie wiem czy chciałabym widzieć teściów. Są to jednak obcy ludzie dla mnie. Na pewno nie chcialabym żeby przesiadywali. Dużo osób tego nie rozumie i to jest to czego boje się najbardziej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz bardzo dobre, zdrowe podejście. Życzę Ci dużo zdrowia i szczęśliwego rozwiązania. A co do gości, ja już pierwszego dnoa miałam odwiedziny. Wiedziałam, że dziadkowie (teściowie) czekają z utęsknieniem na wnuka, więc chciałam im zrobić przyjemność. Nikt poza Mężem długo u mnie nie przesiadywał.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Oj tak, z pewnoscia czas leczy rany :) Ja po porodzie od razu powiedzialam, ze nigdy wiecej. Doslownie nigdy wiecej w zyciu takiego bolu. Jednak teraz kiedy jestem 5 miesiecy po porodzie, mysle, ze moglabym jeszcze raz urodzic. Takze, u mnie czas wyleczyl wspomnienia o okropnym bolu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Straszne. Mam termin za ok.2 tygodnie. Popłakałam się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dasz radę. Każda z nas ostatecznie daje radę :) I popatrz jeszcze raz na punkt 7 - znaczna większość dziewczyn dobrze wspomina ten dzień :) Trzymam kciuki i życzę dużo zdrowia i siły :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem 3,5 tygodnia po porodzie w św. Rodziny w Poznaniu. Fajnie się czyta Twój wpis już po wszystkiemu. Mój poród trwał krócej, nie wspominam go źle, ale też szłam do szpitala z myślami "a co jak będzie coś nie tak". Na szczęście wszystko było ok. Aktualnie ogarniam połóg - hormony szaleją, ale mąż pomaga :)

    W całym tekście jest jedno zdanie, które wg mnie zasługuje na podkreślenie - dziewczyny słuchajcie położnej - to pomaga :)

    OdpowiedzUsuń
  6. hej! Gratulacje! I jak było? Opowiadaj :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za ten post. Przekonała mnie pani do cc :( :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj, umknął mi ten komentarz. Nie chciałam przestraszyć, chciałam tylko uświadomić, jak to naprawdę wygląda ;) Jest mega ciężko, ale wszystko da się przeżyć ;) Już jesteś po?

      Usuń

Zachęcam do dzielenia się ze mną i innymi czytelnikami swoją opinią :)